Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nawiedzone domy, duchy i zjawy oraz gigantyczny psychiatryk. Opolskie historie z dreszczykiem

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Historie z dreszczykiem są także częścią historii lokalnej.
Historie z dreszczykiem są także częścią historii lokalnej. Mirosław Dragon
Nawiedzony dom w Byczynie, kamienica w Kluczborku ze zjawą zmarłej staruszki, gigantyczny zakład psychiatryczny i ukryta spalarnia zwłok - teorie spiskowe istnieją także w lokalnej historii.

Książki i artykuły o historii małych ojczyzn cieszą się coraz większą popularnością. W takich książkach rzadko jednak można przeczytać o nawiedzonych domach, budzących zgrozę zbrodniach, o duchach i zjawach. Takie historie jednak z lubością są opowiadanie m.in. na portalach oraz blogach internetowych.

Strefa Tajemnic, Nawiedzone Miejsca, Tajemnicze Stworzenia - tak nazywają się blogi internetowe, które zajmują się tropieniem historycznych sensacji. Najczęstszymi sceneriami tych historii z dreszczykiem są stare, opuszczone budynki i miejsca.

Dlaczego jakiś budynek jest opuszczony? Tropiciele historycznych sensacji mają zazwyczaj jedną odpowiedź - bo są nawiedzone!

Gigantyczny psychiatryk z komorą straceń

Według autora blogu Moje Riese w okresie międzywojennym oraz podczas II wojny światowej w Kluczborku przeprowadzano masowe eksperymenty na ludziach, uśmiercane osoby palono na miejscu w spalarni zwłok zamaskowanej w dzisiejszym budynku sanepidu.

Według autora tej historii spiskowej szpital miejski, zespół leczniczy Betania, prowincjonalny zakład dla umysłowo chorych, a nawet gmach sądu, poczty i miejska gazownia stanowiły gigantyczny zakład psychiatryczny.

Budynki połączone były podziemnymi przejściami. Autor bloga twierdzi, że jeszcze po upadku komuny widać było w pomieszczeniach piwnicznych „instalacje do lamp chirurgicznych i cokoły od stołów chirurgicznych lub foteli ginekologicznych”.

Autor tej spiskowej historii ustalił, że pod gmachem sądu i więzienia była komora straceń, przy budynku sanepidu była spalarnia zwłok, zamaskowana jako kotłownia. Ba, twórca bloga ustalił nawet, że te potworne kluczborskie gabinety doświadczeń na ludziach, komora straceń, krematorium i podziemne przejścia i pomieszczenia wyłożone były białymi płytkami ceramicznymi o wymiarach 10 x 10 cm.

Kto i po co zbudował w prowincjonalnym miasteczku podziemne sale operacyjne i komory straceń? Na to autor bloga też ma odpowiedź: zbudował je zapewne Kurt Dalüge, kluczborski SS-man, hitlerowski zbrodniarz wojenny.

Mroczne śledztwo autora bloga Moje Riese doprowadza to ustalenia, że działał tutaj także Morito Buchwald, który oficjalnie był zarządcą majątku grafa von Bethusy-Huca, a po godzinach pracy zajmował się praktykami okultystycznymi i kontaktami z szatanem. Autor tej spiskowej historii nie omieszkał przypomnieć, że graf von Bethusy-Huc przez wiele lat pełnił godność starosty kluczborskiego, więc wpływy Morito Buchwalda były duże.

Zmarli mszczą się za zniszczenie grobów

Anonimowy autor artykułu opublikowanego w Strefie Tajemnic ostrzega przed wizytą na 200-letnim cmentarzu żydowskim koło Biskupic. Po wojnie cmentarzysko zostało zdewastowane przez wandali tak bardzo, że zniszczono płyty nagrobne i ciężko nawet ustalić, kto właściwie tam spoczywa.

Duchy zmarłych postanowiły się jednak zemścić za pozbawienie ich resztek godności. Mszczą się na przypadkowych osobach, które przychodzą zwiedzić zabytkowy cmentarz. Rzucają kamieniami w plecy, nogi i głowy odwiedzających. Popychają też ludzi na nagrobki.

Nie tylko sam cmentarz, ale i cała okolica zyskała miano przeklętego miejsca po tym, jak doszło w tym miejscu do serii śmiertelnych wypadków samochodowych, w których łącznie zginęło 7 osób. Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że sprawcą tych wypadków są te same duchy, które przeganiają ludzi z terenu cmentarza.

Rodzinna masakra

Poszukiwacze tajemnic ku swojej zgubie zwiedzają nie tylko cmentarzysko w Biskupicach, ale także ponad stuletni opuszczony dom, stojący 5 kilometrów na północ od Byczyny. Stoi on opustoszały od prawie dziewięćdziesięciu lat po tym, jak doszło tam do rodzinnej masakry.

18 sierpnia 1929 roku pijany leśniczy Henryk K. po powrocie do domu zaczął kłócić się ze swoją 34-letnią żoną, sięgnął rozwścieczony dwukrotnie strzelił do niej ze strzelby myśliwskiej. Pierwsza kula trafiła ją w ramię, a druga w serce. Okrutny leśniczy odciął żonie głowę i wrzucił do stajni, gdzie trzymał świnie. Kiedy usłyszał płacz dziecka dobiegający z pokoju, sięgnął po nóż...

Kiedy dotarło do niego co zrobił, wszedł na strych i powiesił się na belce. Rano znaleziono trzy ciała: wisielca, dziecka z wydłubanymi oczami oraz kobiety z odciętą głową (autor historii dodaje, że głowy nie znaleziono do dzisiaj).

Dom stoi opustoszały, ponieważ podobno jest nawiedzony. Kto próbował tam zamieszkać, szybko uciekał, ponieważ widywano w lustrze kobietę która czesze włosy, z kuchni dobiegały kłótnie, a z pokoju dobiegał przeraźliwy płacz dziecka.

Staruszka po śmierci nadal mieszka w kamienicy

Zdaniem tropicieli historycznych tajemnic nawiedzona jest także zabytkowa przedwojenna kamienica przy ul. Sybiraków w Kluczborku.

10 lat temu w mieszkaniu na trzecim piętrze znaleziono tam zwłoki starszej kobiety, które były już w stanie zaawansowanego rozkładu. Zwłoki zostały usunięte, a mieszkanie uprzątnięte, ale mimo braku wolnych lokali w mieście to mieszkanie od lat stoi puste. Mieszkańcy boją się chodzić nawet na trzecie piętro, ponieważ z opuszczonego mieszkania słychać głos telewizora, w nocy w oknie widać światło palące się w mieszkaniu, za dnia niektórzy widzieli staruszkę zaglądającą zza firanki. Na suficie pod pokojem, w którym znaleziono kobietę, pojawiają się natomiast plamy krwi. Czyszczenie plamy i malowanie sufitu pomagają tylko na chwilę Później plama krwi znowu się pojawia.

Autor artykułu dodaje, że egzorcyzmy w mieszkaniu odprawił nawet miejscowy ksiądz, ale i to nie pomogło. Sąsiedzi zmarłej staruszki widywali swoją sąsiadkę na korytarzu. Objawiała im się pod postacią mglistej smugi w kształcie człowieka, po czym znikała. Jednemu z gości pojawiła się na korytarzu w pełnej krasie i na dodatek uprzejmie uśmiechnęła się do niego.
Kiedy gość powiedział gospodarzom, że poznał ich miłą sąsiadkę, nie tylko wyprowadzili się z kamienicy, ale wystraszeni opuścili Kluczbork.

Sprawdziliśmy: w kamienicy przy ul. Sybiraków na III piętrze zamieszkane są oba mieszkania.

- Mieszkam tutaj od 55 lat i nikt tutaj nie straszy - zapewnia pan Ryszard, jeden z mieszkańców zabytkowej kamienicy.

Zabił małżeństwo, zwłoki poćwiartował

Nawiedzonym domem ma być także budynek w Jaśkowicach koło Byczyny, stojący na skraju wsi. Dom należał do pary małżeńskiej, która została bestialsko zamordowana w 1947 roku. Jan Ptak zamieszkał w Jaśkowicach na krótko przed wybuchem II wojny światowej. Podobno pochodził z małej wsi pod Olesnem (której dokładnie, nie wiadomo). Sam zbudował niewielki dom na skraju Jaśkowic.

2 października 1947 roku przez okienko w warsztacie wszedł bandyta i siekierą zamordował pogrążonych we śnie Jana i Wiktorię. Zwłoki zmasakrował, pociął na kawałki, po czym splądrował dom. Zabrał rower i rodzinne fotografie.

Został zatrzymany w Polanowicach, trafił na posterunek Milicji Obywatelskiej w Byczynie. Milicjanci ustalili, że uciekł z tutejszego aresztu, gdzie trafił za kradzież koszuli i dolarów należących do mieszkańców Roszkowic.

Kiedy milicjanci weszli do domu w Jaśkowicach, zwłoki na łóżku były tak poćwiartowane, że trudno było je zidentyfikować. Morderca został skazany na karę śmierci. Egzekucję wykonano w styczniu 1949 roku. W domu zamordowanych małżonków w Jaśkowicach kilkakrotnie ktoś próbował zamieszkać, ale w oknie sypialni ukazywali się mężczyzna i kobieta kładący się do sny. W sypialni panował też przejmujący chłód, słychać było też jęki konających.

Byczyńskie Wzgórze Czarownic

Przy drodze między Byczyną a Nasalami stoi krzyż. Nie jest to zwykły przydrożny krzyż, jest to pamiątka polowania na czarownicę. W XV wieku na wzgórzu została spalona czarownica. Podobno była to dziewczyna mieszkająca samotnie z matką przy dzisiejszej ulicy Floriańskiej w Byczynie. Jak mówią legendy, była zwykłą służką, ale odznaczała się zniewalającą urodą.

Jej wdziękom nie oparł się również mieszczanin z Byczyny, u którego służyła. Z tego powodu dziewczyna została posądzona przez jego żonę o rzucenie na niego uroku. Był to skuteczny sposób na pozbycie się rywalki. Po procesie, w którym sędzia uznał służkę za winną rzucania czarów miłosnych, dziewczyna została przetransportowana w klatce na wzgórze pod Nasalami. Tam urządzono publiczną egzekucję. Spalono ją na stosie.

Podobno jej ostatnim jej słowem było: „Powrócę!”.

Ludzie bali się, że spełni obietnicę i wróci jako upiór, dlatego w miejscu egzekucji postawili krzyż. Jak głosi byczyńska legenda, jeśli krzyż na wzgórzu czarownic upadnie, diabelskie moce wrócą nad okolicę.

Czy należy wierzyć w historie o nawiedzonych domach oraz duchach nękających żywych? Przecież w tych historiach nie chodzi o dawanie wiary i szukanie logiki, tylko o czytanie ich z wypiekami na twarzy!

Zobacz więcej zdjęć tajemniczych miejsc:

Zdjęcie ślubne Jana i Wiktorii Ptaków. Kiedy zostali zamordowani 2 października 1947, byli już w podeszłym wieku.
Zdjęcie ślubne Jana i Wiktorii Ptaków. Kiedy zostali zamordowani 2 października 1947, byli już w podeszłym wieku. fot. Blog Tajemnicze Stworzenia
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nawiedzone domy, duchy i zjawy oraz gigantyczny psychiatryk. Opolskie historie z dreszczykiem - Nowa Trybuna Opolska

Wróć na olesno.naszemiasto.pl Nasze Miasto