Niedziela pełna wypadków na drogach Opolszczyzny. Nie żyją trzy osoby, w tym 11-letnia dziewczynka

Czarna seria wypadków zaczęła się tuż po północy w niedzielę (21 kwietnia).

Na drodze wojewódzkiej nr 487 między Gorzowem Śląskim i Skrońskiem (w powiecie oleskim) o godzinie 0:45 skodą felicia jechał 25-letni mieszkaniec Gorzowa Śląskiego. W pewnym momencie z nieustalonej przyczyny stracił panowanie nad samochodem, zjechał na prawe pobocze i uderzył w rosnące przy drodze drzewo.

Uderzenie skody w drzewo było tak mocne, że auto rozpadło się na dwa części. Silnik samochodu wypadł na zewnątrz. 25-letni mężczyzna poniósł śmierć na miejscu

W tym samym czasie, o godz. 0:40 w niedzielę (21 kwietnia) na drodze wojewódzkiej 423 między Kłodnicą a Januszkowicami (w powiecie kędzierzyńsko-kozielskim) BMW wypadło z jezdni i wylądowało w rowie.

Jak informuje serwis Prosto z Opolskiego, auto było bez tablic rejestracyjnych, a w środku nikogo nie było. Policjanci przeszukali pobliski las, ale nikogo nie znaleźli. Po jakimś czasie na miejscu pojawił się mężczyzna, który oświadczył, że to on kierował samochodem, a do rowu wjechał dlatego, że uniknął zderzenia z sarną.

Również dzisiaj (21 kwietnia) tuż przed godz 11:00 na drodze wojewódzkiej nr 414 na trasie Opole - Prudnik, na wysokości miejscowości Smolarnia doszło do dachowania samochodu osobowego seat leona. Autem jechała jedna osoba.

Do tragicznego wypadku doszło w miejscowości Bargłówka. Jest to już na terenie województwa śląskiego, ale niedaleko granicy z Opolszczyzną.

- Ze wstępnych informacji policjantów wynika, że kierująca fordem, na łuku drogi utraciła panowanie nad pojazdem i zderzyła się jadącym z naprzeciwka jeepem. W zdarzeniu brało udział sześć osób. Niestety śmierć poniosła kierująca fordem i jej dziecko - wskazała komisarz Magdalena Żubertowska z zespołu prasowego śląskiej policji.

Ofiarami tego strasznego wypadku są 38-letnia kobieta i jej 11-letnia córka.